środa, 22 maja 2013

Snorkeling!

                Z White Beach przenieśliśmy się 15 kilometrów na zachód do nieco większej miejscowości Sabang. Plaża jest tutaj mniej atrakcyjna niż w White Beach, ale to jeden z ważniejszych ośrodków nurkowych w tym rejonie. W samej zatoce Sabang (jest malutka) leżą trzy wraki z drugiej wojny światowej (walki pomiędzy Japonią i USA) oraz oczywiście mnóstwo koralowców, które są bardziej dostępne dla pływaków z maską i rurką.

                Dzisiaj po wczesnym śniadaniu wynajęliśmy łódkę żeby popłynąć na pięciogodzinną wycieczkę i zobaczyć „coral garden”, dalej, na rewelacyjną i pustą plażę Long Beach oraz wracając, zatrzymaliśmy się jeszcze, aby dać nura na dobrych parę metrów pod wodę, żeby zobaczyć gigantyczne małże.

Koralowy ogród zrobił na Nas super wrażenie – bardzo szkoda że nie mamy podwodnego aparatu , bo pod wodą znajduje się jeszcze piękniejszy świat niż ten na lądzie! Widzieliśmy tysiące przeróżnych kolorowych rybek, mniejszych i większych, płaskich, podłużnych - przypominających sznurówki, pojawiło się też parę rybek jak z filmu „gdzie jest Nemo”, a nawet jeden wąż wodny. Do tego cała masa twardych i miękkich koralowców. Nic dziwnego, że w wodzie spędziliśmy całe 90 minut. Co ciekawe na plaży zamiast kamieni czy muszelek leży warstwa połamanych koralowców…

                Na Long Beach byliśmy zupełnie sami, ale to nie plaża Nas zachwyciła lecz po raz kolejny podwodny świat znajdujący się 100 metrów od brzegu. Rafa była bardzo płytko, a woda okazała się być jeszcze bardziej czysta. Pewnie zostalibyśmy dłużej niż tylko 45 minut pod wodą, gdyby nie silny prąd, który ciągle oddalał Nas od łódki.

                W południe, już lekko zmęczeni dopłynęliśmy do miejsca, gdzie na dnie leży parę ogromnych małż. Wydaje się, że miały od pół do jednego metra wielkości, a gdy schodziło się na głębokość 5 metrów pod wodę i kiedy było się już centymetry od niej, było widać każdy ruch żyjącego wewnątrz mięczaka. Fantastyczny i zupełnie niepowtarzalny widok!

                Wieczorem udaliśmy się na chwilę na plażę położoną w sąsiedniej Big LaLagunie – ale po wcześniejszych cudach jakie widzieliśmy, to nurkowanie zakończyliśmy dość szybko. Koralowce były płytko, jeden do dwóch metrów pod wodą, ale nie pływało tutaj za dużo ryb. Do tego zachodziło już słońce, więc udaliśmy się na zasłużoną kolację. Smażonej rybki z grilla, kupionej na lokalnym portowym straganie nie mogło zabraknąć ;)

                Jutro cały dzień zajmie Nam przejechanie 170 kilometrów, oraz przepłynięcie 5 godzin statkami na wyspę Boracay! To najbardziej znane miejsce w Filipinach, a plaże zaliczane do najlepszych na świecie. Czas to sfotografować i wysłać na podróżują.blogspot.com :)











2 komentarze:

  1. TAK DOBRE ZDJĘCIA I OBSZERNE RELACJE MUSICIE KONIECZNIE WYDAĆ W POSTACI KSIĄŻKI LUB PRZEWODNIKA :D GORĄCE POZDROWIENIA :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne miejsca, też chcielibyśmy tam być. Pozdrawiamy :) MRK

    OdpowiedzUsuń